Już nie zmarnuję ani chwili, bo dni straconych gorycz znam...

czwartek, 17 listopada 2011

Drugi początek...

W wyniku mojego nieprzemyślanego działania straciłam mojego poprzedniego bloga. Bardzo mnie ta strata boli, nie ukrywam, że byłam do niego ogromnie przywiązana. Szczęście w nieszczęściu- nie straciłam wszystkich cytatów. Dlatego prowadzenie nowego tworu zacznę od odświeżenia starych postów. Może ktoś tu zajrzy.. mam nadzieję.


Z drugiej strony-przynajmniej będę miała co tu robić. Ostatnio obowiązki ograniczają mój książkowy czas. Może to jest przyczyną braku mego humoru i kilku wylanych łez. A może to po prostu dołożyło oliwy do ognia.. Ogrom zajęć uniwersyteckich, warsztaty, pisanie pracy, czarne myśli... Jak dobrze, że przemieszczam się komunikacją miejską- zawsze znajdzie się chwila na przeczytanie kilku linijek. Niemniej jednak dla przyjemności czytam niewiele, naprawdę ociupinkę. I przemęczenie daje się we znaki. Marzę o dniu spędzonym w łóżku z książką i kubkiem kawy.. No, może o niejednym dniu. Jeden zdecydowanie by mi nie wystarczył. A mam takie ambitne plany, Hemingway, Fitzgerald.. mniej ambitne, takie na 'odmóżdżenie' też mam.


A teraz z trochę innej strony, jeszcze więcej prywaty. W każdej chwili mogę myślami uciec do moich ulubionych słów. Dziś jadąc wczesnym, wczesnym porankiem w zaspanym autobusie przypomniała mi się wspaniała Agnieszka Osiecka. A dokładniej wersy:
"Musze coś zrobić z włosami
(...)
muszę coś zrobić z myślami,
bo tak mi jakoś ciemno"
Potrzebuję poprawy stanu moich emocji i zmiany nastawienia na pozytywne. Idąc za słowami wielkiej poetki.. zrobię coś z włosami. Myśli ułożą się same. Ciemność lubię.


Na koniec motto:


happiness is a cup of coffee and a really good book.




A jutro, dla poprawy humoru, zacznę moją ukochaną Fleszarową- Muskat.


Dobrej nocy i spokojnych snów..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz